Dolina Wachau, Austria
Czwartek, 25-ty lipiec 2024
Odstawiamy Maksa na autobus, które zabierze go na obóz w okolicach południa; a sami z czworonogim towarzyszem ruszamy na stolicę Austrii. Zatrzymujemy się w Czechach na lunch, gdzie zjadamy ulubioną česneková polévka popijając kofolą.
Docieramy wieczorem na kwaterę do Matiego, który opuścił Irlandię w maju, by przenieść życie na kontynent, do cywilizacji. Spędzamy gorący wieczór na rozmowach i winie z Czech oraz Austrii, kończąc nocnym spacerem po wiedeńskich przedmieściach.
Piątek, 26-ty lipiec 2024
Rankiem po spacerze z psem, wracam do swojej pracy i dopiero popołudniem ruszamy do Spitz. To tylko 1.5h drogi. Wjeżdżając w dolinę Wachau przenosimy się w krainę rozciągających się winnic na wzgórzach po obu stronach Dunaju, cudowne widoki. Docieramy w miarę wcześnie, dzięki dobrym wskazówkom udaje nam się trafić do domku, który jest schowany pomiędzy muzeum, a rzeczką z malutkim mostkiem. Domek jest idealny na weekend dla dwojga plus pies. W planie dzisiaj odwiedzenie heurigera – jest to miejsce, w którym każdy dobrze się czuje i jest mile widziany. Prawdziwą wiedeńską winiarnię „Heuriger“, w której serwuje się wyłącznie wiedeńskie wino, poznajemy po wywieszonej gałązce sosnowej i tablicy z napisem „Ausg´steckt“, co jednocześnie też oznacza, że lokal jest otwarty. Wybieramy ten, który jest otwarty dzisiaj – Gruber’s Heuriger, z którego, po wtoczeniu na wzgórze, rozciąga się piękny widok na winnice oraz ruiny zamku.
Prosimy o rekomendację lokalnego wina oraz zamawiamy lokalne specjały. Wino jest zdecydowanie lepsze niż się spodziewaliśmy po austriackich klimatach, zaś to co dostajemy do jedzenia odbiega trochę od oczekiwań. Na przykład kiełbasa w formie mielonki, pokrojona, z dodatkiem kapusty z moim “ulubionym” kminkiem i chrzan z musztardą. W międzyczasie zamawiamy drugie wino i cieszymy się bardzo ciepłym wieczorem. Deserowo, wino numer 3 tym razem różowe z bąbelkami, które smakuje mi zdecydowanie najbardziej, a dodatkowo Bauernkrapfen pączek z morelą – tutejszy specjał.
Z uśmiechem na twarzy wracamy do domku inną trasą odwiedzając supermarket – zakupy wino plus morelowy likier. Spacerując wzdłuż Dunaju degustujemy likier kierując swoje kroki na kwaterę, gdzie kontynuujemy degustację austriackich win i otwarcie olimpiady w Paryżu.
Sobota, 27-ty lipiec 2024
Dzień rozpoczynamy śniadaniem i planem zwiedzania. Dzisiaj ma być bardzo gorąco, więc podejmujemy spacer z naszym czworonogiem do ruin Hinterhaus – zamku na wzgórzu, które wczoraj widzieliśmy z tawerny. Z ruin można oglądać panoramę Spitz oraz rwąco płynący Dunaj.
Zostawiamy Gizma w domku, a sami wsiadamy do auta i jedziemy przespacerować się po Melku oddalonego o 20 minut drogi. Parkujemy auto i ruszamy na starówkę. Jest naprawdę gorąco, więc zostawienie psa w domu, gdzie jest chłodno, było dobrym wyborem. Spacerujemy ulicami zatrzymując się na lody morelowe, tutejszy specjał oraz napoje. Ciekawym rozwiązaniem zwiedzenia miasteczka są kolorowe szlaki wbudowane w kostkę brukową więc łatwo jest nimi podążać. Wchodzimy na wzgórze, gdzie mieści się Opactwo Benedyktynów, z kościołem, biblioteką i muzeum. Nie decydujemy się na wejściówki, ale tylko na spacer po dziedzińcu i kościele.
Kończymy na drinku hugo i napojem morelowym w cieniu parasola. W każdej miejscowości, którą odwiedzamy, niestety dobrze oznaczone są lata, w których Dunaj wylał i jak wysoko. Przypomina nam o naszej sytuacji z października 2023 roku i wiemy jak przerażająca jest siła wody.
Ruszamy do Zamku Artstetten, w dalszym ciągu jadąc wzdłuż Dunaju. Nagle zauważamy coś w rodzaju przydrożnego stoiska z jedzeniem, w którym na palenisku smażą się ryby nadziane na patyki. Stwierdzamy, że pewnie już nie będzie okazji, więc zatrzymujemy się na późny lunch, i jak zwykle spontanicznie był to strzał w dziesiątkę – pyszna makrelka, smażona w przyprawach, do tego chleb i sałatki – prosto i smacznie.
Wąskimi uliczkami trafiamy do Zamku Artstetten – arcyksięcia Ferdynanda, gdzie napajamy się najdroższą wodą gazowaną w naszym życiu, nalewaną prosto z dystrybutora.
Wracamy do domu. Czas się odświeżyć, wyprowadzić psa i wybrać się na wieczorne wina testowanie i kolacyjne ucztowanie. Wacek wybiera na dzisiaj Heuriger Thomas Gritsch, który ma cudowny ogród z miejscami gotowymi przyjąć gości. Zdajemy się na gospodarzy w wyborze wina oraz zakąskami. Otrzymujemy pyszne orzeźwiające wino oraz talerze z wędliną, serami oraz pastami do tego przepyszne jeszcze ciepłe pieczywko. Cieszymy się wspaniałą pogodą, winem i swoim towarzystwem przy zachodzie słońca.
Niedziela, 28-my lipiec 2024
Dzisiejsza pogoda trochę dodała nam energii, słońce zaszło za chmurami więc planujemy dzisiaj zobaczyć coś więcej. Bierzemy tym razem Gizma i jedziemy do pobliskiego Willendorf nad Dunajem, gdzie około 27.500 lat p. n. e. nieznany artysta wyrzeźbił z kamienia kredowego małą statuetkę kobiety o niezwykle obfitych kształtach nazwanych Wenus. Oryginalne znalezisko znajduje się w muzeum w Wiedniu, ale można zobaczyć miejsce odnalezienia figurki z olbrzymim posągiem Wenus, który widać nawet z drogi. Spacerujemy uliczkami tej małej miejscowości, gdzie jest nawet muzeum oraz kilka naprawdę interesującym architektonicznie budynków.
Następnie pakujemy czworonoga i ruszamy do Dürnstein. Udaje nam się zaparkować na jednym z ostatnich miejsc. Miasteczko jest zdecydowanie do polecenia, bo ma swój bardzo nietypowy klimat wąskich uliczek, małych sklepików, tajemniczych tuneli, które prowadzą do ujścia Dunaju, a także pięknego kościoła w błękicie.
Po dobrych kilku godzinach dzisiejszego zwiedzania decydujemy się wrócić do Spitz (tym bardziej, że zaczęło trochę kropić), zostawić psa i pójść na obiad. W związku z wielkim plakatem knedla z morelami trafiamy do centralnej tawerny w miasteczku, gdzie obsługa to Czesi, więc dostajemy na start krem czosnkowy, dziwny, bo z bitą śmietaną, ale bardzo smaczny. Wacek zamawia jeszcze sznycla i obowiązkowo knedle. No i tutaj niespodzianka, bo myślałam, że to jest danie główne, a jednak nie – to jadają na deser. Ciasto jest na bazie sera białego, z polewką z masła, bułki tartej i cukru – niemniej jednak bardzo dobry deser. Słoneczko wychodzi coraz śmielej, więc ruszamy trasą spacerową wzdłuż Dunaju, trochę jeszcze pochodzić, kończąc na kawie.
Wieczór kończymy na ostatnim z naszej listy, otwartym heurigerze – Weingut Höllmüller – Flott Spitz, tym razem zabierając psa ze sobą. Ze wszystkich trzech, miał najmniej widokowe miejsce ale chyba najsmaczniejsze wino, najlepsze ceny i bardzo dobre jedzenie. Skończyliśmy kupując 2 butelki, które nam najbardziej smakowały w tym jedno wino frizzante.
Poniedziałek, 29-ty lipiec 2024
Po śniadaniu, zbieramy się – jeden stop w supermarkecie żeby kupić prezenty dzieciakom oraz drugi w tej samej knajpie w Czechach na česneková polévka z kofolą. Do Gliwic dojeżdżamy w okolicach 15 po naprawdę cudownym weekendzie we dwoje.