Author: VatzU

Inch w Kerry na dziko

Ach co to był za camping! Tym razem wciągnęliśmy naszych starych towarzyszy podróży na Kubę (Familię Kumięgów) i nowo poznanych znajomych (Familię Łagockich) w przygodę z campingiem.Oczywiście nie zabrakło naszych wspaniałych przyjaciół Wioli i Olka, bez których wyprawa nie doszłaby do skutku! Zaczęliśmy planować szybko bo z końcem czerwca na pierwszy weekend sierpnia, a miejsc na campingach już było brak.

Czytaj dalej

Mountshannon na dziko

Na weekend sierpniowy wymyśliliśmy sobie super wyprawę w większej grupie znajomych pod namioty. Jako że duża grupa, celowaliśmy w miejsca oficjalne. A że pandemia, wszystko porezerwowane tak, że nie ma szans się wcisnąć. Tak więc ambitnie naszą rodziną wyruszyliśmy w poszukiwaniu dzikiego miejsca gdzie można by się rozbić. Preferujemy słodkowodne akweny więc kierunek na Lough Derg. Justyna wyczaiła parę możliwych

Czytaj dalej

Glenshelane na pół-dziko

W tym roku trochę przez pandemię, a trochę bo chcieliśmy rozszerzyć nasze biwakowe doświadczenie, zakupiliśmy namiot 2-sekundowy i zaczęliśmy badać gdzie tak w ogóle da radę się rozbić ‘na dziko’. Z jednej strony przesuzkiwane forum na FB, z drugiej nasza wiedza o okolicznych lasach Coilte. Jako, że to pierwszy raz, wybór padł na to drugie, a dokładniej lasek za Cappoquin

Czytaj dalej

Wiedeń 2019

9.08.2019 Piątek Dzięki kochanym Rodzicom po raz kolejny możemy świętować rocznicę ślubu tylko we dwoje, tym razem we Wiedniu. Mieliśmy wyjechać znacznie wcześniej w piątek, ale oboje utknęliśmy w pracy i dopiero wyjechaliśmy po 15, z przerwą na meeting w jednym z MOP-ów, dojechaliśmy do hotelu tuz przed 20.  Check in, prysznic i Uber prosto do centrum na kolacje w

Czytaj dalej

Belfast 2019

Długi weekend w związku ze świętem Patryka, pozwolił nam na kolejny wyjazd. Celem stał się Belfast, z dwóch powodów: po pierwsze nie mieliśmy ochoty na ponowne świętowanie w Midleton/Cork/Dublin, a po drugie,  z okazji moich urodzin dostałem karnet na ‘indoor skydiving’ w Vertigo, które mieści się tylko w tym mieście. W podróż wyruszamy po śniadaniu i z małymi przystankami na

Czytaj dalej

¡Viva México! (seis)

30/10/2018 Jak już to zauważyliśmy, meksykańska punktualność nie istnieje. Wycieczka miała być o 7 rano, a wyruszyliśmy o 8. Bo na kogoś czekamy, łódkę dopiero sprzątają, trzeba kapitana znaleźć, kamizelki rozdać, posprzątać po wycieczce z dnia poprzedniego…. ach, a przecież mogliśmy zostać w łóżku jeszcze pół godzinki! Płyniemy wzdłuż wybrzeża, przewodnik opowiada o kolejnych plażach i kilku skałach oraz zwierzętach

Czytaj dalej

¡Viva México! (cinco)

27/10/2018 Na dziś zaplanowaliśmy wycieczkę kanionem del Sumidero. Mieliśmy nadzieję na śniadanie, w tym smaczną kawę – no przecież w koło mnóstwo plantacji. Zamiast tego trafiliśmy na jadłodajnie, w której serwują placki z mięsem i skwarkami plus dodatki. Ot takie to było nasze śniadanie – w towarzystwie policji, wnioskujemy dają smaczne jedzenie! Po śniadanku udajemy się do punktu zbiorczego bydła,

Czytaj dalej

¡Viva México! (cuatro)

25/10/2018 Budzi nas hałas porannej ulicy więc niechętnie zwlekamy się z łóżka. Za oknem poranna mgła, a jest już godzina 9 więc rzeczywiście jest tu znacznie chłodniej. Plan dnia: śniadanie, wspinaczka na schody, targ z wyrobami artystycznymi, targ z jedzeniem i sjesta. Ubrani w bluzy ruszamy zrealizować plan, już po chwili, gdy tylko słoneczne promienie oświetlają ulice, rozbieramy się z

Czytaj dalej

¡Viva México! (tres)

22/10/2018 A dzisiaj kolejny skok do Tulum. Decydujemy się, że po śniadaniu odwiedzimy Cenotę Azul, która jest 8km za miastem. Na zdjęciach wygląda bardzo przyjaźnie dla dzieci, ale jak sie okazuję jest jeszcze jedna cenota o tej nazwie, która znajduję się 2,5h drogi od nas, a ta do której trafiamy jest zdecydowanie dla dzieci niedogodna. Jest olbrzymia – ze 200m

Czytaj dalej

¡Viva México! (dos)

19/10/2018 Dzisiejszy dzień zdecydowanie bardziej w naszym stylu. Wstaję wypoczęty już o 7, a reszta rodzinki jeszcze dogorywa. Próba skorzystania z internetu kończy się fiaskiem, więc ruszam na spacer po mieście. Jest tu naprawdę urokliwie i kolorowo. Dużo budynków ma pomalowane elewacje przez lokalnych artystów. Rodzinka wybudza się i kończymy pakowanie naszych tobołków. Zjadamy śniadanko i jeszcze raz próbujemy wynająć

Czytaj dalej