Włochy 2022

2022-08-19 – Montecatini Terme

Sami budzimy się koło 8smej i zaczynamy zbiórkę. Już przed 9tą jesteśmy w aucie i ciśniemy dziś na południe w kierunku Toskani. Mijamy Bolonie, potem Florencje. Droga jedynie zaskakuje opadami – w sumie najlepszy dzień na taką pogodę dla nas. W pewnych momentach na autostradzie zwalniamy poniżej 70tki bo już naprawdę mało widać. Łącznie robimy dziś ok 270km co na autostradach kosztuje nas 23euro. Drogo.

Dojeżdżamy do Montecatini, ale że jest jeszcze dość wcześnie nie ma co pchać się do hotelu bo i tak nas nie zakwaterują. Tak więc robimy domowe obowiązki zaczynając od kawy i ciasteczka :0) .

Potem wizyta w Decathlonie bo czepki musimy kupić plus pralnia co by oprać rzeczy z paru ostatnich dni. Tę ostatnią nietrudno znaleźć, bo jest ich tu parę. Szybko zapoznajemy się z instrukcją obsługi – dwie pralki w ruch, a my możemy już próbować z hotelem. Klucze, bagaże i akurat mija tyle czasu, że możemy podejść do pralni i przerzucić rzeczy do suszarki. Kolejne 30min spędzamy kręcąc się uliczkami, ale w końcu odbieramy pranie i wracamy na kwaterę zostawić reczy.

Chwilę tu spędzamy czekając na serwisanta co naprawi klimę, ale niecałą godzinę później już jesteśmy znów na mieście i idziemy obejrzeć miejsce tematyczne w tej mieścinie, czyli termy.

Główna część to okazały budynek z wieloma kolumnami. Jest tu parę ładnych witraży, trochę malowideł na ścianach i ogólny klimat sielanki. Na pierwszy rzut oka wszystko wydaje się nawet nieźle zadbane, jednak już po chwili rzucają się w oczy ubytki na ścianach czy suficie. Tak samo park – jakiś taki niedopieszczony. Mimo to, jest tu naprawdę przyjemnie.

Okolica poza termami przeplatana dawnym szykiem, pomieszanym z jakimś kanciastym czymś dobudowanym, przeplatane przez upadek innych miejsc. Taki dziwny klimat. Na ulicach mało ludzi, ale w sumie dopiero kończy się sjesta (czy to tak dalej nazywa się też we Włoszech?). Ci których widzimy, to głównie starze osoby wyglądające na kuracjuszy.

Wracamy do hotelu by dzieci mogły się popluskać w basenie. Wygania nas z niego deszcz, czy też raczej pan z recepcji który nie wiedzieć czemu nie chce byśmy byli w basenie gdy pada – chyba nie chce byśmy zmokli.

Kolacja dziś w pizzerii Little Italy. Ciekawe kompozycje i naprawdę dobre składniki. Oczywiście przesadzamy z ilością i tym razem nie dajemy rady dojeść. Wieczór kończymy spacerując po mieście. Nie wiadomo skąd nagle na ulicach roją się tysiące ludzi i nie tylko ci starzy. Do snu nam dziś nie śpieszno bo jutro luźny dzień.

2022-08-20 – Montecatini Terme / Alto

Tak jak mówiłem, dzień luźny. Oznacza to, że o 9tej jesteśmy na śniadaniu, a o 9:30 wychodzimy z hotelu. Nie ma spinki tylko idziemy na funicolare – miejscową kolejkę, która zabierze nas do Montecatini Alto – pierwszej miejscowości, od której wywodzi się nasza. Dobrze, że wybieramy poranek, bo oznacza to małą liczbę turystów jeszcze.

Dzieciaki zajmują miejsca z przodu i po 10min ‘emocjonującej’ przejażdżki już jesteśmy na górze. Mieścinka malutka, ale malownicza. Całkiem ładne widoki dookoła, fajne uliczki i ciekawa wieża zegarowa z zegarem 6cio liczbowym.

Ale nadal jest to mała mieścinka więc na 11 łapiemy się już na zjazd na dół. Jeszcze tylko dodatkowe zakupy (Maksa sandały) i już wracamy na lokum – reszta dnia to smażenie się w słońcu, pływanie w basenie i ogólny chill out.

Na kolacje lądujemy w Bistro del Corso. Rezerwujemy stolik tuż na otwarcie na 19:30 zgodnie z zaleceniem internetów. Jesteśmy pierwsi, pani bierze od nas zamówienie i nawet po niedługim czasie dostajemy swoje makarony. Napisane w menu i w sieci, że trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo robią wszystko domowo, łącznie z tym, że jedną z kucharek jest babiczka 80+. Dobrze zaplanowaliśmy, bo z bólem patrzyliśmy na innych gości którzy czekali jeszcze na swoje zamówienie gdy my już (po długim czasie) płaciliśmy za nasze.

2022-08-21 – Siena

Wycieczka dziś zaplanowana, ale nie ma żadnej atrakcji na którą trzeba by się ustawiać od bladego świtu, więc poranek spędzamy na basenie. Dopiero mniej więcej o 13tej wyjeżdżamy z hotelu i ciśniemy dalej na południe.

Obieramy drogę widokową SR222. Wiemy, że zajmie nam dłużej, ale powrót wypadałby już w okolicach zachodu słońca, a nie chcemy przegapić widoków. I faktycznie, jest malowniczo. Droga wije się, nie jakimiś strasznymi serpentynami, tylko z dużą ilością zakrętów zdobywa kolejne wzniesienia. Chiantigiana wprowadza nas w winnice i małe miasteczka, które stoją oliwą i winem. Kombinujemy jak tu zaplanować degustacje, gdy jedno (ja) musi prowadzić?

Robimy parę przystanków, oglądając widoczki i owe miasteczka, ale niedługo później docieramy do Sieny. Parking o dziwo bezpłatny. Miłe zaskoczenie. Aparat do ręki i znów zmierzamy różnymi uliczkami. Miasto piękne, zadbane, czyste. Kolejne place robią wrażenie z ich kościołami, wieżami i ogólną zabudową. Przegapiliśmy wydarzenie roku – wyścigi koni Palio Siena. Odbyło się parę dni wcześniej – na ulicach pozostał tylko usypany piach.

Błąkamy się i chłoniemy atmosferę. Nie ma tu żadnej konkretnej ‘atrakcji’ za którą chcemy zapłacić i wystarcza nam właśnie to. Spędzamy tak chyba z 3 godziny. Powoli słońce chyli się ku zachodowi, więc i my wracamy do auta i prujemy już autostradą na kwaterę. Jest niedziela i wszystko już pozamykane, więc żadnych bonusów nie będzie.