Włochy 2022
2022-08-22 – Lucca
Dzieciaki mają dość wczesnego wstawania na śniadanie więc postanawiamy, że dzisiaj śpimy do oporu i rano ogarniemy planowanie. I tak właśnie budzika nie ma, a Lila i Maks wstają wcześniej niż zwykle i sami pędzą na śniadanie na dół, my stwierdzamy, że śniadanie będzie na mieście. Ospale zbieramy manatki, lądujemy w Pasticceria La Loggia, w której już wcześniej byliśmy i tam delektujemy się pyszną kawką i kanapkami.
Pada na wyjazd kilkugodzinny do Lucca, spontaniczny wyjazd, bez oczekiwań, bo mało co przebije Siena.
Dojeżdżamy po 30 minutach, parkujemy pod murami miasta i udajemy się do historycznego centrum, gdzie dzieci już dostrzegają dziwne rowerowe pojazdy na 3,4,6 i więcej osób. Zgadzamy się, że jak już wszystko zobaczymy to wypożyczymy rikszo-rower!
Lucca jest przepięknym miastem z zachowanym w całości murem obronnym wokół historycznego centrum. Mur jest szeroki pozwalający jeździć rowerami, przechadzać się, z nasadzonymi pokaźnymi drzewami dającymi cień.
Spacerujemy do Piazza san Michelle gdzie można podziwiać majestatyczny Chiesa di San Michele in Foro, w którym tkwi mumia jakiegoś Armeńczyka.
Następnie zahaczamy o punkt informacyjny. Wręczamy dzieciom mapę i każemy wykazać się zdolnością czytania jej, by nas zaprowadzili do Wieży Zegarowej. Oczywiście biletów nie można kupić tutaj, należy udać się gdzieś, lecz można online. Wacek próbuje ogarnąć stronkę po włosku i już mamy 4 bilety w cenie 0.00eur. Pokazujemy Pani elektroniczne bilety, ona niespecjalnie chce je sprawdzać i idziemy na górę, po drewnianych schodkach wspinamy się na wieżę. Widoki przepiękne na całą Lucca, a w oddali widać więżę Guinigi – charakterystyczna, gdyż porośnięta drzewami oraz plac na planie koło Piazza della’Anfiteatro.
Schodzimy i prowadzeni przez Maksa docieramy do wspomnianego placu, na którym żar się leje z nieba więc szybciutko umykamy do wieży. Tym razem Wacek płaci za bilety i już bez kolejki wspinamy się na górę. Na samym szczycie rosną drzewa – fajna koncepcja i cudowne widoki!
Kręcimy się uliczkami, bo chyba o to chodzi, żeby poczuć klimat miasteczka. Jest sporo ludzi, ale tak w porządku. Wszystkie punkty zaliczone więc idziemy wypożyczyć obiecany rower – elektryk kosztuje 25eur za godzinę. Pedałujemy po murze obronnym, dobrze, że ma wspomaganie bo mogło być ciężko podjechać na górę.
Maks z Lilą mają największą frajdę, my podziwiamy widoki 🙂 Oddajemy pojazd i szukamy miejsca do zjedzenia, gdzie zamawiamy risotto ze szparagami, z karczochami, lasagne i ravioli – wszystko poprawne.
Wracamy do domu, z myślą, że miał to być 2-godzinny wypad, a zajechaliśmy na 17tą, obiecany dzieciom basen do 19 i już się zbieramy do restauracji, gdzie dzisiaj będziemy degustować chianti: 1. Chianti Colli Senesi 2. Chianti Bonelli Classic 3. Chianti Bonelli Riserva 🙂
Patera wędlin i degustacja – oboje stwierdzamy, że wino jest świetne, ale bardzo ciężkie i bardziej się nadaje jako kieliszek do obiadu.
Maks po tym jak nie zamówił sobie jedzenia stwierdza, że jest głodny, więc trafiamy na koniec dnia na kebaba! Ot takiego włoskiego!
Dobranoc, jutro kolejny dzień!
2022-08-23 – Florencja
Dzisiaj ta sama zasada – śpimy, dzieci jednak spacerują na śniadanie sami, a my lądujemy w Casa Desideri – kolejna mega wypaśna kawiarnia. Jest jak w cyrku i nie wiadomo gdzie co zamówić, ale udaje się nam dostać przyjemne małe kanapeczki, rogalik nadziewany na miejscu kremem z pistacjami i pyszną kawę.
Ruszamy na Florencję, mimo tego, że rozmyśliłam się, ale gryzły mnie wyrzuty sumienia. No to w drogę, decydujemy się na Park & Tram poza miastem – wjazd tylko z autostrady, a następnie tramwaj do samego centrum.
I tak, automaty nie działają, z 3, tylko jeden w pełnym słońcu. Nagle zauważam, że Pan sprzedaje w tramwaju, wskakujemy tuż za innymi “mądrymi” Polakami, płacimy 6.00eur za cztery bilety, pan wysiada na następnej stacji i tak oto, zostaliśmy baamboozled. Koleś sprzedaję stare bilety i kasuje je przy Tobie po czym znika. Wysiadamy na następnej stacji i kupujemy dobre bilety, bo kara za złe to 250eur od osoby. To samo radzimy Polakom podróżującymi z nami. Docieramy do centrum po 20 min jazdy i od pierwszego momentu wiesz, że jesteś w dużym, zatłoczonym, brudnym mieście.
Obieramy tą samą strategię. Informacja, mapy do rąk i idziemy – punkt 12ta docieramy do Katedry Santa Maria del Flore. Całość wygląda majestatycznie i naprawdę warto zatrzymać się na chwilkę, gdyż tłumy napierają zewsząd, a kolejka przyprawia o zawrót głowy (i do katedry, i na wieże, i do galerii Uffizi, wszędzie). Wychodzimy z założenia, że stać nie będziemy, bo chyba stracimy chęć oglądania czegokolwiek, więc popodziwiamy co się da na zewnątrz.
Udajemy się na Piazza della Signoria, gdzie można zobaczyć reprodukcję Dawida dłuta Michała Anioła. Ruszamy szybkim krokiem pomiędzy tłumami na most Ponte Veccio znanym jako Most Złotników, a następnie przechodzimy mostem Santa Trinita, który daje lepszą perspektywę mostu Veccio.
Kolejnym punktem staję się polecana Antica Porchietteria, która serwuje mega kanapki z porchettą, w pięciu wersjach smakowych – zdecydowany ‘must eat’ jako lunch! W drodze na plac katedralny zahaczamy obiecaną lodziarnię plus kawa dla dorosłych.
I tym sposobem obeszliśmy centrum historyczne i udajemy się na tramwaj T1 w stronę parkingu i fru na bazę.
Co można powiedzieć o Florencji? Nie przebija Sieny, jeśli zwiedzać to poza sezonem, o ile takowy istnieje, bo kolejkowanie zabiera dużo klimatu wyjazdowego. Duże miasto więc dobrze mieć poplanowane z kupnem online biletów.
Reszta popołudnia mija na basenie wśród nowo przybyłych Polaków z wycieczką autokarową. Na wieczór obieramy mordor, czyli restauracje Punto Fisso gdzie widać mnóstwo lokalsów. Zamawiamy dwie pizzę, sałatkę i frito misto. Wszystko daje radę, szczególnie z połączeniem z piwkiem i winkiem. Dzieci odkrywają pasjansa, więc mają zajęcie poza elektroniką.
Zapiski wydarzeń, zdjęcia i spać bo jutro opuszczamy Termy.