Krzyż Maltański

31szy październik 2023

Pakujemy bambetle i wyprowadzamy się z apartamentu na Gozo. Zanim stąd wypłyniemy jedziemy jeszcze raz do Victorii na śniadanko. Znajdujemy knajpkę w centrum i może nie rewelacyjnie, ale najedzeni jesteśmy.

Auto na prom bez kolejki i niedługo później już wyjeżdżamy na głównej wyspie. Dość wcześnie, więc na nowy apartament nie ma się co pchać, także kierujemy się na Rabat/Mdinę. Znajdujemy miejsce parkingowe i zaczynamy się włóczyć uliczkami tego starego miasta. Część zamknięta, bo akurat film kręcą no i poza tym, jak nigdzie indziej do tej pory, mnóstwo turystów. Ładnie tu, ale zdecydowanie ludzie przeszkadzają w odbiorze. Plan powstaje by wrócić tu jeszcze któregoś wieczoru.

Niedaleko od Mdiny kierujemy spacerowe kroki i docieramy do katakumb św. Pawła. Zwiedza się je samemu z dobrze opisanymi przystankami i mnóstwem kolejnych ‘piwniczek’ do odwiedzenia. Dzieci nie za bardzo gustują w samym zamyśle katakumb, ale chętnie złażą w dół do prawie każdej jednej. Po ostatniej, gdzie jeszcze są kości i jest parę zamkniętych krypt ostatecznie odpuszczają. Ogólnie ciekawe miejsce i przygotowane dobrze do zwiedzania.

Koło 15tej lądujemy ostatecznie na naszym nowym apartamencie w Sliema. Widok na morze, wielki balkon. Dajemy dzieciakom odetchnąć, sami ruszamy na sprawunki co by mieć co zjeść na śniadanie i ogólnie mieć co przechrupać sobie. Kolacja w Ta’ Kris – stolika nie bookujemy i w sumie fuksem dostajemy miejsce od razu. Jedzonko pyszne. Maks zamawia sobie rybkę, ja coś a’la rolady, a dziewczyny maltańskiego królika w sosie. Porcje są ogromne więc starczają nam żeby się najeść do syta.

1szy listopad 2023

Dziś ponownie odpoczynek. Większość dnia spędzamy na plaży Ġnejna Bay. Pływanie, grzebanie w glinie, smażing – relaks w pełni. Dzieci nie chcą jechać bo odnajdują terapeutyczne zajęcia z dzikiej gliny i to wypełnia im czas.

Po południu w drodze powrotnej zahaczamy o Rabat w nadziei na lunch. Buda którą wybieramy niestety serwuje nam co najmniej nieświeże przekąski. Dalej odwiedzamy lokalny duży supermarket PAMA i zjadamy w końcu jakieś lunchowe snacki.

Kolacja dziś równie niedaleko w Sliema – Il-Merill. Na stole królują żeberka i makaron z maltańską kiełbasą i ryba. I znowu to samo, porcje ogromniaste więc żebra dzielimy na dwie osoby, a ostatecznie Wacek dojada końcówkę.

Późnym wieczorem na apartament dociera też Wiolcia. Plan ma by jeszcze bardziej relaksować się niż my.

2gi listopad 2023

Dzień w planie bardziej aktywny.

Po śniadanku kierujemy kroki na nabrzeże skąd odpływa prom zabierający ludzi na drugą stronę zatoczki do Valletty. Praktycznie jak w każdym miejscu nie planujemy zwiedzać wnętrz, ale głównie nacieszyć się i nasycić klimatem miejsca i ulic. Kręcimy się wpierw wzdłuż nabrzeża robiąc przystanek na załatwienie zakupów w Irlandii – prosta rzecz, wata ocieplająca do wnętrza ścian nie jest dostępna w największym sklepie więc trzeba szukać po innych. Trzy telefony i jedno zamówienie online później mamy już wszystko dograne i możemy zwiedzać dalej.

Zwiedzamy dolne i górne ogrody Barrakka, potem zagłębiamy się w ‘centrum’ i błąkamy się urokliwymi uliczkami. Zatrzymujemy się na placu św. Grzegorza na kawkę i croissanty z nadzieniem pistacjowym. Smakowicie.

Jeszcze chwilę kręcimy się uliczkami i pstrykam sobie fotki, ale w sumie teren nieduży, więc już o 14tej jesteśmy z powrotem w Sliema.

Rozdzielamy się z dziewczynami i razem z Maksem ruszamy do obiecanego muzeum lotnictwa. Zdążamy przed zamknięciem i jesteśmy prawie jedyni co jest dużym plusem. Mały problem z płatnością kartą za bilety, ale dogadujemy się z miłą panią i wchodzimy trochę taniej – jednak warto mieć trochę gotówki ze sobą.

Muzeum wielkie nie jest i zbiory też nie jakieś niesamowite, ale dla Maksa furorę robi kokpit ze starego samolotu pasażerskiego, gdzie można sobie wejść i wszystko podotykać i poprzełączać. Obok w pracach jest kokpit 737 więc Maks już snuje plany jak to fajnie byłoby to kiedyś wrócić jak już będzie zrobiony.

Powrót i kolacja – dziś bardziej na promenadzie w Tiffany’s Bistro. I tutaj Lila zamawia sobie porcję 1kg małży, gdzie zastanawiam się jak ona to zmieści. Z małą pomocą zostaje tylko kilka. Porcje wielkie, ale też trzeba było na nie nieźle poczekać – prawie godzinę.

3ci listopad 2023

Kontynuujemy zwiedzanie. Poranek spędzamy w Narodowym Oceanarium. Klimat halloweenowy a rybek i innych morskich stworzeń do zobaczenia całkiem dużo. Zatrzymujemy się przy i pokazujemy sobie co ciekawsze stworzenia. Przejście jednak przez całość nie zajmuje za dużo czasu. Może z mniejszymi dziećmi i robiąc sobie przerwy zajęłoby więcej.

Na następny strzał idzie kolejna plaża – tym razem Golden Bay. Trochę wiało i wieje nadal więc i fale spore. Dzieciaki wchodzą ze mną i wolą trzymać się blisko. Jak już zostaje sam to trochę więcej frajdy by po tych falach się porzucać i popływać. Justyna nie decyduje się na wejście w ogóle. Na szczęście na plaży jest prysznic (za małą opłatą).

Schodzą nam tak 3 godziny i zmęczeni zabawą i słońcem, zmywamy się na apartament. Przerwa techniczna na odzyskanie sił.

Gdy zbliża się do zachodu słońca, zbieramy się znowu. Okazuje się, że to chyba najgorsza godzina szczytu ruchu na drogach. By wydostać się poza Sliema i ogólnie tę część ‘metropolii’ schodzi nam niemal godzina. Nie żeby nam czasu brakowało.

Do Mdiny dojeżdżamy po zmroku. Wszystkie tłumy zniknęły, a uliczki ładnie wieczornie oświetlone. Błąkamy się tradycyjnie. Trochę wieje, ale Maks decyduje się polatać i zrobić parę fajnych ujęć. Zdecydowanie miejsce zyskuje uroku i faktycznie brzmi teraz cicho.

Na 20tą mamy zarezerwowany stolik w Ta’ Marija w Mosta. Teraz już bez korków dojeżdżamy błyskawicznie. Restauracja całkiem spora, ale nasze miejsce ma widok na scenę, co będzie ważne później. Obsługuje nas chyba z 5 osób, łącznie z menadżerem sali. Dziwny setup, ale jedzenie i picie dostajemy zgodnie z zamówieniem. O 21szej natomiast zaczyna się występ. Wchodzą 3 pary w lokalnych strojach i prezentują tradycyjne tańce. A wszystko to na przedpotopowej scenie która wyjeżdża z podłogi na ponad pół metra w górę. Dzieciaki z Justyna przesiadają się na schody na wprost sceny. Menadżer sali robi za wodzireja i angażuje całą salę opowiadając w trakcie swoją i lokalu historię. Ciekawy wieczór.

Obżarci wracamy na kwaterę i robimy wieczorny seans filmowy.

4ty listopad 2023

Dziś ponownie odpoczynek. Niewczesny poranek i 30minutowa trasa na nowy punkt do pływania – tym razem Ghar Lapsi. Nie jest to plaża tylko tyci zatoczka osłonięta od fal z przyjemnym podmorskim życiem, które można sobie obserwować. I dokładnie to robimy. Pluskamy się, czytamy książki i ogólnie odpoczywamy.

Kawałek dalej stąd jest Blue Grotto. Najpierw dojeżdżamy do punktu skąd odpływają łódki, których ani nie chcemy brać, ani dziś nie pływają ze względu na duże fale. Zawracamy i odnajdujemy punkt widokowy skąd ów Blue Grotto widać. Ładnie i zdecydowanie wystarcza by obejrzeć z daleka.

Pora lunchowa więc zahaczamy o fast food Corner House w Qormi. Każdy się najada, brakuje jednak kawki którą dobijamy w PAMA.

Reszta popołudnia to basen, książka, relaks.

5ty listopad 2023

Nasz ostatni dzień więc znowu dość wypełniony.

W Marsaxlokk odbywa się targ rybny. Miasteczko ładnie położone nad zatoką, ale targ, nic specjalnego. Zdecydowanie też przyciąga rzesze turystów, łącznie z nami, więc jest tłoczno a specjałów na straganach nie ma. W jednej knajpce kupujemy przekąski na później – tym razem bardzo smaczne.

Niedaleko jest St Peter’s Pool. Wciśnięta w skały zatoczka, gdzie można sobie poskakać do wody a dookoła jest dość miejsca by sobie też poleżeć. Dzieciaki dają radę przełamać lęki i skaczą raz za razem. Coraz więcej ludzi się pojawia, showmani i inne dziwne grupy, więc chyba czas na nas.

Udajemy się do pobliskiego miasteczka Marsaskala, które oceniamy na zdecydowanie ładniejsze niż poprzednie a w bardzo podobnym klimacie. Zjadamy lody, podziwiamy działania policji związane z zepsutym autem, które zatamowało ruch, a że godzina jeszcze młoda decydujemy się na jeszcze jedną plażę.

Wracamy na Gnejna. Dalej tu przyjemnie, dzieciaki mają co robić i tak dopóki słońce nie schowa się za wzgórzem, bujamy się i odpoczywamy. W drodze powrotnej zahaczamy o stacje benzynową by jutro rano się już z tym nie babrać.

Ostatnia wieczerza ponownie w Ta’ Kris. Tym razem rezerwujemy stolik z wyprzedzeniem, więc idziemy na pewniaka. Jedzenie nadal bardzo smaczne.

I kończymy ten wypad. Ostatnie parę myśli – zastanawialiśmy się czy nie olać wypożyczenia auta i korzystać z transportu publicznego, ale po fakcie stwierdzamy, że nie dość że porównywalnie cenowo by nas wyszło (nie licząc tego ubezpieczenia) to byśmy chyba wyszli z siebie musząc czekać na autobusy.

Malta ogólnie przyjemna i przyjazna, a my zdecydowanie potrzebowaliśmy wypoczynku. Samo zwiedzanie można by jednak pewno zamknąć w 5ciu dniach.

Raczej tu nie wrócimy, ale dobrze spędziliśmy ten czas.