Riverhollow Wild Camping
Celebrując urodziny naszych kochanych dzieci (Sto Lat!) następuje przetasowanie imprez i nagle zostajemy z wolnym weekendem. Rozpoczęcie sezonu kempingowego zaplanowane już na następny tydzień, ale że takie okazje się często nie zdarzają, decyzja pada by zrobić to trochę wcześniej. Spontan, i wiadomo, że nie każdy może, ale miło nam bardzo bo dołącza do nas Galway.
Decyzja pada na Riverhollow Wild Camping. Jeszcze nie udało nam się tam zawitać, a z opisu robi dobre wrażenie. Rano składamy naszemu synkowi życzenia, spokojne śniadanko i w drogę. Tylko 1,5g jazdy, więc nawet nie można się wynudzić. Na miejsce docieramy o 13:30, prawie w tym samy momencie co Pati i Macio. Zgodnie z rysunkową mapą odnajdujemy swoją miejscówkę i zaczynamy zrzut bambetli. Tym razem mamy ze sobą pop-up namiot, więc rozłożenie to kwestia sekund. Niestety jest wietrznie, a że wieje od strony odsłoniętej, czuć, że nie zagrzejemy się. Na szczęście poza tym pogoda jest niezła i temperatura też daje radę.
Zwiedzamy okolicę. Parę fajnych ścieżek, wielka, porzucona łódź, paru innych biwakowiczów, widok na rzekę. Czego więcej trzeba? Wczesna pora jeszcze, więc rozpalamy tylko mały ogień by zrobić hamburgery na lunch. Drinki zaczęte, ale dziewczyny postanawiają jeszcze zrobić szybki skok po ziemniaki do miasta, coby były na wieczór z ogniska.
Dzieciaki dokazują, psy czują zew przyrody, my sobie gadamy. W międzyczasie odwiedza nas właściciel. Kowboj na kosiarce-traktorku. Tłumaczy nam, że nigdy nie rezerwuje do pełna wszystkich miejsc by jednak było dość dziko, jak nazwa wskazuje. Poza tym przyjemny typ, a później nawet sam z siebie przywiezie nam trochę dodatkowego opału. Miło.
Wieczór się zbliża, ogień pyka radośnie, my dalej gadamy i drinkujemy. Wiatr trochę zwalnia, ale nie ustaje, więc trzeba na siebie wrzucić parę warstw. W końcu dopiero kwiecień, a w nocy ma być tylko 7st. Kiełbaski radośnie skwierczą, młodsi nakarmieni i powoli ze zmrokiem odpływają w sen. Przyjechaliśmy dość wcześnie, więc bólu nie ma, że wcześniej się też położymy. Północ, a my w pieleszach. Wiatr nad nami wieje, ale jest na tyle ciepło, że nawet Justyna zdejmuje dodatkowe warstwy.
Porankiem śniadanie, powolne pakowanie i kończymy ten jeden dzień/noc. Sezon 2022 otwarty!