Sokół Maltański
27my październik 2023
O 4tej rano otwieramy na wpół oczy i schodząc na dół udajemy, że nie widzimy rozpaczy naszego domu po powodzi. Szybko pakujemy plecaczki do auta i niecałe 30min później już zmierzamy z parkingu na corkowe lotnisko.
Skok przez Londyn Stansted, tu 4godzinki na chwilę pracy i kolejny lot już wprost na Maltę. Z lotniska na parking i niestety nie udaje się bezproblemowo. Okazuje się, że Hertz bardzo jednak potrzebuje karty kredytowej a nasza jedyna (firmowa) odmawia posłuszeństwa. Kończy się to po prostu tym, że musimy zapłacić za „ubezpieczenie” które jest więcej warte niż sam samochód. Nie chce mi się kombinować i marnować czas, a ostateczna cena nie jest niemożliwa, więc parę minut później pakujemy się już do naszej pikantnej kijanki.
Tradycyjnie dajemy się wieść google’owej nawigacji i jedziemy bocznymi drogami. Niestety coś tu nie do końca śmiga i po jakimś czasie drogi okazują się ślepe, albo niemożliwe do przejechania. Zmieniamy strategię i jedziemy bardziej na czuja, byle dotrzeć do głównych arterii. Po godzinie docieramy na przeprawę promową w Cirkewwa. Parkujemy grzecznie w rządku i czekamy. Nie długo bo promy odpływają niemal co 30min.
Wjazd na prom i 25min spokoju. Słońce zachodzi na naszych oczach a z drugiej strony wstaje księżyc niemal w pełni. Oglądamy oddalający się jeden brzeg i zbliżający się drugi – Gozo. Zjazd i niestety host apartamentu nie wyrobi się tak szybko więc ruszamy do Viktori – cel Lidl, prowiant na śniadanie i wieczór. Po chwili już jesteśmy u bram naszego Fortu Chambray. Pięknie przerobiony stary fort na luksusowe apartamenty choć jeszcze trochę do dokończenia im zostało. Nasz apartament prezentuje się zacnie. Rozdzielamy łóżka i kolacyjnie zajadamy się makaronem.
28my październik 2023
Zeszły tydzień dał nam ostro w kość, więc trochę nie w naszym stylu, ale jak najbardziej potrzebny, przed nami dzień wolny.
Śniadanko, spacer do ‘centrum’ Ghajnsielem na kawkę w Giuseppe i większą część pozostałą z dnia spędzamy nad basenem albo po prostu się leniąc.
Przekąska lunchowa na chacie – krewetki z czosnkiem i bułeczką.
Z ciekawostek, na placu w miasteczku lokalna społeczność zbudowała dom strachów z okazji Halloween a do tego również zorganizowano imprezę z zespołem. Nieźle.
Wieczorem wypad do Rexy, lokalnej restauracji. Porcje bardzo duże i smaczne.
29ty październik 2023
Wypoczęci, dziś zwiedzamy tę niewielką wysepkę na Morzu Śródziemnym. 14km długości i 7 szerokości gwarantuje, że niemożliwością jest nie zjechać jej wzdłuż i wszerz.
Na pierwszy rzut idą klify Ta cenc. Pustkowie, kamienisto piaskowe ścieżki i całkiem ładny widoczek.
Stąd kolejny skok na zatokę Dwejra z widokiem na wyspę Fungus. Słoneczko przygrzewa więc spacerujemy kawałek dalej do Inland Sea – małej morskiej zatoczki, do której wpływa się poprzez jaskinię w klifie. Rozkładamy się na brzegu i jedno po drugim decydujemy się schłodzić w morskich falach. Wpływam do jaskini i podziwiam niesamowitość tego miejsca. Prześwit nad wodą niewielki, ale pod wodą rozciąga się 30metrów w dół. Z powierzchni obserwuje przepływających dołem nurków, w ciemno niebieskim świetle. Pięknie.
Przesychamy i suniemy dalej do całkiem nowej Bazyliki Tal-Madonna Ta’ Pinu Mill Gharb. Oglądamy ją z zewnątrz co dużo czasu nie zajmuje i ponownie ruszamy dalej. Kierunek to Salt Pans na północy wyspy. Krótki spacerek tam i z powrotem wzdłuż wybrzeża wystarcza by nacieszyć oko tą atrakcją.
Dalej zmierzamy na plażę Ramla, ale że głód zagląda niektórym w oczy, robimy jeszcze postój w wiosce by kupić jakieś kanapki. Zjadamy jej już na plaży. Tu ponownie przebieramy się w stroje i robimy przerwę na pluskanie w przyjemnej wodzie.
Na koniec zostawiamy sobie Victorie. Główny cel to cytadela którą zwiedzamy już przy świetle chylącego się słońca. Styl trzeba przyznać jest tu dość jednolity – budynki zbudowane z wielkich, równo ociosanych, żółtych kamieni. Ładnie się to prezentuje.
Błądzimy jeszcze chwilę uliczkami starego miasta, wypijamy kawkę, a na koniec siadamy w knajpce ze świeżym makaronem.
30ty październik 2023
Na dziś wycieczka na mniejszą siostrę dwóch głównych wysp – Comino i jej Blue Lagoon. Wypływamy o 10tej – nie za wcześnie by móc spokojnie się wyspać i nie za późno zanim nadciągną wszystkie tłumy.
Przejażdżka łódka z Ebson ferry szybka i lekko skacząca po falach. Dobijamy na miejscu praktycznie na samej błękitnej lagunie. Fale spore i mimo błękitnej wody i pięknej pogody nie wygląda to zbyt dostępnie. Kawałek dalej stanowisko ratowników z wyraźnie podniesioną czerwoną flagą. Kierują ludzi na drugą stronę wyspy. Tak też robimy.
Nie idziemy jednak głównymi ‘drogami’ tylko ścieżkami wzdłuż wybrzeża licząc na to że znajdziemy jakieś ustronne miejsce tylko dla siebie. Niestety wszędzie zejście do wody po ostrych skałach nie zachęca do zostania z dzieciakami. Idziemy więc dalej, mijamy opuszczony hotel i mewsy – trochę zaskakujące, że nie wytrwało próby czasu. Dochodzimy ostatecznie do plaży Santa Maria. Nie jest zbyt szeroka, ale piaszczysta i ludzi nie za dużo. Rozbijamy się lekko w cieniu i następne 2.5g spędzamy w wodzie lub wygrzewające irlandzko wymrożone kości.
Zbieramy się w drogę powrotną tym razem tnąc wyspę na wskroś. Na Blue Lagoon teraz już tłum. Trochę szkoda że wszystko właściwie wciśnięte jest wprost na ten skrawek przyjemnej wody. Trochę pomyśleć i odsunąć te łodzie i budy z żarciem o 100m za zatoczkę i byłoby dużo przyjemniej.
Przeciskamy się przez tłumek czekający na swoje łodzie i wsiadamy do naszej. Zwiedzanie jaskiń wokół Comino ogranicza się do szybkiego przepłynięcia obok trzech z nich i już skaczemy wesoło po falach w drodze na Gozo.
Na apartamencie jeszcze basen na godzinkę, a potem relaks. Zostawiamy dzeciarnie, a sami ruszamy do Giuseppe na kawkę. Siedzimy sobie tak, obserwujemy ludzi i czytamy książki – pełny luz. Dzwonimy po Maksa i Lil by do nas dołączyli i w tym samym miejscu zjadamy sobie kolacje. Równie smacznie, duże porcje i nawet troszkę taniej.
Zawijamy się do łóżek bo jutro zbiórka z powrotem na wyspę matkę – Maltę.